Zdrowe gleby są niezbędne do żywienia ludzi i walki z głodem. Na całym świecie rocznie tracimy jednak aż 24 miliardy ton żyznych gleb. Barbara Unmüßig wzywa do zwrócenia uwagi na rosnące zagrożenie dla jednego z najważniejszych zasobów naszej planety.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła rok 2015 Międzynarodowym Rokiem Gleb, a w dniach 19-23 kwietnia 2015 roku odbył się Światowy Tydzień Gleb. Tego typu wydarzenia nie odznaczają się splendorem, jednak poświęcamy im stanowczo za mało uwagi.
Nieuszkodzone gleby są bezcennym i niezastąpionym zasobem, który pełni wielorakie funkcje w realizacji głównych celów rozwojowych i środowiskowych wyznaczonych przez społeczność międzynarodową. Obecnie pilnie potrzebują one ochrony.
Zdrowe gleby są niezbędne do żywienia ludzi i walki z głodem. Zależymy od nich nie tylko w zakresie produkcji żywności, ale też pozyskiwania wody pitnej. Gleby pomagają w regulacji klimatu Ziemi, pochłaniając więcej dwutlenku węgla niż wszystkie lasy razem wzięte (tylko oceany stanowią większy rezerwuar dwutlenku węgla). Są też kluczowe dla zachowania bioróżnorodności: garść żyznej gleby zawiera więcej mikroorganizmów, niż jest ludzi na Ziemi. Dwie trzecie gatunków na naszej planecie żyje pod powierzchnią ziemi.
Tracimy żyzne gleby
Erozja i zanieczyszczenia sprawiają, że stan gleb jest bardzo zły. Na całym świecie co roku dochodzi do utraty 24 miliardów ton żyznej gleby. Jedną z przyczyn jest rozwój miast i infrastruktury. Tylko w Niemczech projekty budowlane zagarniają średnio powyżej 75 hektarów dziennie. Winne są też niewłaściwe praktyki rolnicze, na przykład obfite używanie nawozów sztucznych, które dziesiątkują organizmy zamieszkujące glebę i zmieniają jej strukturę. Formowanie się uprawnej warstwy gleby trwa tysiąclecia, podczas gdy w wielu miejscach ulewny deszcz wystarcza obecnie, by ją zmyć.
Jednocześnie rośnie globalny popyt na żywność, paszę i biomasę wykorzystywaną jako paliwo, co z kolei podbija wartość ziemi. Fakt ten nie umknął uwadze międzynarodowych inwestorów. Zgodnie z szacunkami Banku Światowego wielkie inwestycje przekształcają 10-30% gruntów ornych na świecie. To ziemia, która mogłaby być wykorzystywana przez miliony drobnych producentów rolnych, pasterzy i ludność tubylczą.
Walka o zabezpieczenie praw do ziemi dla jednostek i społeczności stała się w znacznej części świata kwestią przetrwania. Dostęp do ziemi jest jednym z kluczowych czynników determinujących głód, a dystrybucja ziemi jest jeszcze bardziej nierównomierna niż dystrybucja dochodu. Około 20% gospodarstw domowych dotkniętych głodem nie posiada ziemi, a 50% gospodarstw, w których brakuje żywności, to rodziny drobnych producentów rolnych.
Ze 100 kalorii paszy tylko 30 kalorii mięsa
Europa już od dawna wykorzystuje całą ziemię uprawną, którą dysponuje, więc teraz dokonuje jej “importu” na wielką skalę z krajów globalnego Południa. Produkcja paszy potrzebnej, by pokryć zapotrzebowanie na mięso w Unii Europejskiej, wymaga upraw w Brazylii na powierzchni porównywalnej do Wielkiej Brytanii. Gdyby każdy człowiek jadł tyle mięsa, co przeciętny obywatel UE, to 80% gruntów rolnych na świecie musiałoby być przeznaczone na jego produkcję. Obecnie jest to 33%. I postawmy sprawę jasno: biorąc pod uwagę, że ze 100 kalorii paszy da się uzyskać najwyżej 30 kalorii mięsa, wykorzystywanie żyznych gleb w tym celu to czyste marnotrawstwo.
Trend ten będzie się potęgował, gdyż obiecywany przez wiele rządów „zielony wzrost” opiera się biopaliwach, które mają zastąpić paliwa kopalne, takie jak ropa czy węgiel. Biopaliwa ratują klimat w stopniu nieporównanie mniejszym niż energetyka wiatrowa czy solarna, dostarczając tylko jedną dziesiątą energii uzyskanej z metra kwadratowego. W rezultacie realizacja wymogów w zakresie biopaliw zawartych w unijnych ramach klimatyczno-energetycznych do roku 2030 wymagałyby zajęcia dalszych 70 milionów hektarów ziemi, czyli powierzchni większej niż terytorium Francji.
Ochrona gleby nie musi zagrażać dobrobytowi. Wręcz przeciwnie, zrównoważone praktyki ochrony gleby mogą doprowadzić do zwiększenia plonów, szczególnie w przypadku drobnych producentów rolnych. Dywersyfikacja upraw, płodozmian i ściółkowanie mogą przyczynić się do uzyskania żyznej i aktywnej ziemi zdolnej do optymalnego gospodarowania wodą.
Niszczenie uprawnej warstwy gleby
Jedno z proponowanych podejść, tak zwana agroekologia, bazuje na tradycyjnej wiedzy i doświadczeniu drobnych rolników, co umożliwia dostosowanie się do warunków lokalnych. W swoim badaniu praktyk rolnictwa ekologicznego, przeprowadzonym w 2006 roku, Jules Pretty przeanalizował 286 projektów zrównoważonego rolnictwa w 57 krajach i doszedł do wniosku, że w ich rezultacie wielkość zbiorów wzrosła średnio o 79%.
Pomimo udowodnionych sukcesów takich metod, wykorzystanie nawozów sztucznych przez ostatnie 50 lat wzrosło ponad pięciokrotnie, a wiele rządów państw afrykańskich poświęca nawet 60% swoich budżetów na rolnictwo na dofinansowanie takich praktyk. W szczególności w rejonach tropikalnych nawozy sztuczne niszczą uprawną warstwę gleby i zmniejszają różnorodność biologiczną (ich pozostałości trafiają do oceanów, gdzie niszczą ekosystem morski). Choć możliwe jest otrzymywanie azotu, głównego składnika nawozów, w sposób biologiczny i zrównoważony, to jednak takie działanie stoi w sprzeczności z interesami garstki potężnych producentów i dystrybutorów nawozów sztucznych.
Decydenci polityczni muszą zmierzyć się z następującym pytaniem: jak stworzyć warunki, w których biedni ludzie będą mogli produkować dość jedzenia, by uniknąć głodu i ubóstwa, a jednocześnie chronić glebę, minimalizować skutki zmian klimatu i zachowywać bioróżnorodność?
Choć to niezwykle palący problem, w żadnym miejscu na świecie nie poświęca się mu dość uwagi i nie promuje się produkcji agroekologicznej na większą skalę.
Artykuł pojawił się po raz pierwszy na portalu Project Syndicate.